O kontrakcie dziś będzie.
Ja jestem z Panem 8,5 roku. Po chyba trzech latach wyszłam z propozycją zawarcia kontraktu i Pan chętnie się zgodził. Trochę już jakiś "resercz" miałam za sobą, więc pokazałam Mu co znalazłam. Jeden dość sensowny wybraliśmy jako szkic i po dopieszczeniu go pod nas, klęcząc przy Panu - podpisałam.
Czy coś się zmieniło? Tak.
Ja wiem, że ten dokument nie ma żadnej mocy prawnej, jest ważny tylko pomiędzy nami. Ale po złożeniu podpisu poczułam się inaczej... jakość tak "bardziej Jego", prawomocnie jako własność. Bardzo podniecająca jest świadomość, że Pan wybrał spis zasad i reguł i złożył pod nim własnoręczny podpis.
I zechciał zawrzeć go wraz ze mną.
Co też mnie bardzo cieszy, wreszcie mamy czarno na białym, co wolno, czego nie, itepe, itede. Co nierzadko wykorzystuję :) - "A TEGO NIE BYŁO W KONTRAKCIE" :)))).
Do kontraktu mamy dołączony rozkład dnia i dodatek z paroma punktami - te są co jakiś czas modyfikowane i uaktualniane, z racji tego, że wciąż coś nam się przypomina, albo dochodzi coś nowego.
Nie wiem, czy kontrakty to popularna sprawa wśród par BDSM. Na pewno różnie taki pomysł jest odbierany, ja spotykałam się raczej z niezbyt sprzyjającymi opiniami, głównie ze zdaniem, że to bez sensu, że to "tylko papier" i tak dalej.
Kontrakt.Suczek lubi to :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz